Maseczki do włosów BIOVAX od L'Biotica są zdecydowanie jednym z moich najbardziej zaskakujących odkryć ubiegłego roku. Gdy zużyłam maseczkę Kallos Latte zaczęłam rozglądać się za jej równie dobrym zamiennikiem. Przypadkiem trafiłam na BIOVAX w jednej z osiedlowych aptek i stwierdziłam, że warto wypróbować maseczkę, która nie zawiera SLS, SLES, parabenów, i o której tak często słyszałam dobre opinie. Okazało się, że jest jeszcze lepsza od KALLOSA! :) Postanowiłam testować dalej... Zobaczcie co z tego wyszło! :)
Pierwszą przetestowaną przeze mnie maseczką od Biovax była ta do włosów ciemnych. Kupiłam ją w osiedlowej aptece za 21 zł, nie widząc jeszcze, że produkt można dostać o wiele taniej. Maseczka do włosów ciemnych w swoim składzie zawiera:
- ekstrakt z alg brunatnych zawierający związki jodu, potas, magnez, wapń, żelazo, witaminy (B1, B2, C, K), dzięki którym włosy stają się mniej łamliwe i wzmocnione, ekstrakt działa ponadto remineralizująco, regenerująco, nawilżająco,
- proteiny jedwabiu, które nawilżają i wygładzają strukturę włosów,
- olej ze słodkich migdałów, który nawilża, zmiękcza, odżywia i nadaje włosom blasku,
- miód, który nawilża, zmiękcza, odżywia i nadaje włosom blasku i połysku,
- hennę sprzyjającą odnowieniu naturalnej pigmentacji wnętrza włosa,
- filtr UV, który zabezpiecza włosy przed płowieniem w wyniku działania promieni UV, chroni przed utratą koloru i wydobywa jego głębię.
Ostatnio nie farbowałam włosów od dwóch miesięcy, co w przypadku czerwonego odcienia jest nie lada wyzwaniem. Zazwyczaj bowiem po tak długim czasie włosy płowieją, tracą blask i połysk, dodatkowo są nijakie, wyglądają na strasznie przesuszone i w ogóle nie chcą się układać - jednym słowem tragedia. Maseczka BIOVAX do włosów ciemnych sprawia natomiast, że włosy odzyskują blask, zyskują na wyglądzie, stają się "mięsiste", nawilżone, miękkie i po wysuszeniu idealnie się układają, nie ma też żadnego problemu z ich rozczesaniem. Wyglądają na zdrowsze, a taki efekt utrzymuje się faktycznie od mycia do mycia, czyli w moim przypadku 2/3 dni. Wszystkie te pozytywy sprawiają, że maska do włosów ciemnych plasuje się u mnie bez dwóch zdań na miejscu pierwszym. Warto zaznaczyć, że tę maskę nakładam zawsze po umyciu włosów, dwie kolejne natomiast przed myciem, na nawilżone wcześniej włosy.
Maseczkę do włosów słabych ze skłonnością do wypadania zamówiłam tym razem na Allegro, kosztowała wtenczas 16 zł - to najbardziej standardowa cena maseczek Biovax. Maseczka do włosów słabych zawiera w swoim składzie:
- sok z Aloe Vera, który jest odpowiedzialny za zmniejszenie wypadania włosów, odżywia cebulki, mocno nawilża, zmniejsza łamliwość włosów i pozytywnie wpływa na rozdwojone końcówki - zgadzam się z tym w 100%, ponieważ odkąd piję sok z aloesu moje włosy przestały nadmiernie wypadać i stały się widocznie bardziej nawilżone,
- miód, który nawilża, zmiękcza, odżywia i nadaje włosom blasku i połysku,
- olej ze słodkich migdałów, który nawilża, zmiękcza, odżywia i nadaje włosom blasku,
- ekstrakt z henny, dzięki któremu składniki szybciej wpływają do wnętrza włosa i cebulki.
W moim przypadku maseczka delikatnie nawilża, zmniejsza łamliwość i wzmacnia cebulki włosów, przy okazji ich nie obciążając (bardzo cienkie włosy może obciążać - warto wziąć tę kwestię pod uwagę). Nie wiem czy maska przyczyniła się do zminimalizowania wypadania włosów, ponieważ stosowałam kilka innych produktów, które mogą być za to odpowiedzialne, ale rzeczywiście po kilku aplikacjach, podczas czesania czy w czasie płukania znajduję o wiele mniej włosów na szczotce i w wannie. Maseczka ta ma dodatkowo dość wodnistą konsystencję (inną niż testowane przeze mnie pozostałe dwie maseczki) oraz bardzo przyjemny, delikatny i orzeźwiający zapach, co jest zasługą soku z aloesu! :)
- pro2kera silk - "aktywny zespół naturalnych białek, który dzięki zestawieniu niskocząsteczkowych aminokwasów i wysokocząsteczkowych protein wykazuje szerokie spektrum działania zarówno na poziomie rdzenia, jak i na powierzchni włosa",
- aminokwasy jedwabiu, które "wnikają do włókna włosa, wypełniając ubytki strukturalne w jego warstwach korowych. Wiążą wodę, utrwalając efekt głębokiego nawilżenia",
- proteiny jedwabne, które "tworzą na powierzchni włosa delikatny biofilm, który utrzymuje wilgoć w jego wnętrzu oraz chroni go przed agresywnymi czynnikami środowiska zewnętrznego",
- keratyna, zapewniająca włosom połysk i blask, poprawia elastyczność i sprężystość, zmniejsza łamliwość i rozdwajanie końcówek włosów, odbudowuje zniszczone łuski,
- ekstrakt z henny, dzięki któremu składniki szybciej wpływają do wnętrza włosa i cebulki.
Zapach nie należy do najpiękniejszych - jest słodki, nudzący, mdły. Konsystencja natomiast jest bardzo gęsta (w odróżnieniu od opisywanych wyżej maseczek), co może utrudniać nakładanie. Maseczka ma za zadanie gruntownie odbudować strukturę włosa, intensywnie zregenerować i nawilżyć. Moje włosy po jej zastosowaniu są bardzo miękkie, gładkie i delikatne, co w głównej mierze jest zasługą aminokwasów i protein jedwabiu. Mają jednak tendencje do puszenia się, dlatego maseczka plasuje się na końcu zestawienia.
Maseczek używam 2 lub 3 razy w tygodniu, zazwyczaj przed/po każdym myciu włosów. W zależności od tego jaką ilością czasu dysponuję, maseczkę trzymam na włosach (pod termocap'em i ręcznikiem) od 25 minut nawet do godziny. W każdym opakowaniu maseczki 250 ml znajdziecie dodatkowo termocap, czyli czepek wzmacniający regenerację włosów, zakładany na włosy po nałożeniu maseczki oraz standardowo w większości maseczek próbkę serum wzmacniającego z witaminami A+E. Maski Biovax znajdziecie w Super-Pharm, drogeriach Hebe, Natura, Dayli oraz w większych aptekach oraz oczywiście na Allegro i w sklepach internetowych. Standardowo kosztuje 16-25 zł za opakowanie 250 ml, w promocji dostaniecie ją nawet za 9-14 zł. Cena jest świetna i adekwatna do jakości! :)